Gdy przypomnę sobie swoje początki w zawodzie specjalisty ds. sprzedaży produktów bankowych to zastanawiam się, jak bardzo musiałem być wtedy zdesperowanym, że nie poddałem się po pierwszych kilku miesiącach niepowodzeń, a nadal miałem nadzieję, na osiągnięcie wielkiego sukcesu i ogromnych korzyści finansowych. Chyba czuwała wtedy nade mną jakaś opatrzność, skoro udało mi się przetrzymać najgorsze pierwsze miesiące i w końcu odbić od dna.
W banku, w którym pracuję od ponad czterech lat stosowany jest prowizyjny system wypłaty wynagrodzeń. Podstawa jest śmiesznie mała bowiem wynosi tysiąc złotych na rękę. Dopiero do podstawy doliczają się prowizje za zrealizowane transakcje, które mogą podnieść miesięczną pensję nawet do 6 tysięcy złotych. Przez pierwsze cztery miesiące pracy zarabiałem zaledwie tysiąc – półtora tysiąca złotych. Było to zdecydowanie za mało na opłaty za mieszkanie, za jedzenie i inne regularne wydatki. Z czasem, moje oszczędności na koncie zaczęły topnieć a ja zjadałem swoje gromadzone przez lata zapasy finansowe. Gdy groził mi poważny kryzys finansowy w końcu moja praca zaczęła przynosić oczekiwane rezultaty, a ja załapałem co i jak.
W ciągu kolejnych paru miesięcy udało mi się odbudować stracone oszczędności, a nawet zwiększyć je o parę dodatkowych setek, specjalista ds. sprzedaży produktów bankowych Ruda Śląska. Dzięki realizacji dużej liczby transakcji moje zarobki wzrosły do blisko czterech tysięcy złotych, a ja mogłem żyć na odpowiednim poziomie. Cieszę się, że początkowe niepowodzenia mnie nie zraziły i z czasem pokazałem na co mnie stać.