Wydawać by się mogło, że praca specjalisty ds. sprzedaży produktów bankowych, która z definicji jest pracą wykonywaną za biurkiem i zajęciem bardzo bezpiecznym, nie może spowodować żadnego zagrożenia życia lub zdrowia dla osoby ją wykonującej. Niestety, jak się okazało, ja jestem najbardziej pechową osobą na świecie i nawet ciągłe siedzenie za biurkiem może się dla mnie skończyć bardzo poważnym wypadkiem.
Tego dnia nic nie zapowiadało nadchodzącej katastrofy: wyjątkowo nie spóźniłam się do pracy, wszystkie spotkania z klientami były krótkie i bardzo przyjemne, a ja wreszcie miałam czas na uzupełnienie zaległej dokumentacji i wykonanie paru telefonów do potencjalnych klientów, specjalista ds. sprzedaży produktów bankowych Tychy. Przed zaplanowanymi na ten dzień rozmowami telefonicznymi postanowiłam podładować swój telefon służbowy, aby nie padł w trakcie długich i żmudnych pertraktacji z klientem. Gdy schyliłam się pod biurko i próbowałam umieścić wtyczkę od ładowarki do listwy zasilającej, poczułam nagłe intensywne mrowienie w całym ciele, po czym zemdlałam. Obudziłam się w szpitalu, zdezorientowana co się ze mną dzieje i gdzie jestem. Okazało się, że podłączając ładowarkę do prądu zostałam porażona prądem i przebywam na oddziale intensywnej opieki medycznej w tyskim szpitalu. Mojemu życiu nie zagraża już niebezpieczeństwo, jednak skutki porażenia będę pewnie odczuwała przez całe życie. Dopiero, gdy po jakimś czasie uświadomiłam sobie jak bliska byłam śmierci, wszystkie emocje wypłynęły ze mnie fontanną łez i głośnym szlochem.
Mój przypadek pokazuje, że nawet najbezpieczniejsza praca świata może się czasem okazać wielkim zagrożeniem.